*Oczami Laury*
- A teraz wyjdź z tego łóżka i łaskawie ubierz się w coś. Chłopaku ty jesteś w samych bokserkach!- krzyknął mój tata. Blondyn chyba się go przestraszył bo po trzech sekundach nie było go już w "moim" pokoju. Zaraz po nim wyszedł tata i cała ta "widownia". Została tylko Delly.
-A więc..- zaczęła i usiadła na łożku obok mnie po turecku- powiedz mi, co tu się tak na prawdę działo, hm?
-Staliście pod drzwiami wiec wszystko słyszeliście. Było dokładnie tak jak powiedział Ross.
-Powiedzmy że ci wierzę. Głodna?- Pokiwałam tylko energicznie głową na 'TAK'.- Dobra, to chodź wybierzesz sobie jakieś ubrania u mnie w garderobie, a potem już razem zejdziemy na śniadanie.
-Okey.- Udałyśmy się do wyżej wspomnianego pomieszczenia. Z szafy Rydel wybrałam sobie beżową spódniczkę, biały top crop na ramiączkach i w tym samym kolorze sweterek. Delly zaś ubrała czarne rurki z wysokim stanem, białą bluzkę którą wpuściła w spodnie i pudrowo różową marynarkę. Poszłam jeszcze do łazienki aby jakkolwiek się ogarnąć. Pozwoliłam sobie pożyczyć od przyjaciółki odrobinki kilku kosmetyków. Zajęło mi to około 10 minut. Gdy zeszlyśmy na dół mój tata zawzięcie rozmawiał z państwem Lynch. O! I Ross się ubrałam! Chociaż chyba przedobrzył, bo siedział w taki upał z bluzą zasunietą pod samą szyje. Na ten widok mimowolnie zaczęłam się śmiać. Blondyn to chyba zauważył, bo podszedł do mnie.
-Z czego się tak śmiejesz, hm?
-Z ciebie.
-Ej! Bo się obrażę!- odwrócił się do mnie plecami i skrzyżował ręce.
-Oj no wybacz mi. Ale po prostu nie mogę uwierzyć że aż tak przestraszyłeś się mojego taty!
-Nie.. to nie prawda... Nie przestraszyłem się go... tylko po prostu... było mi zimno! Tak! Było mi zimno.
-Bo ci uwierzę. Weź już rozsuń tą bluzę bo się tu ugotujesz...- zaczęłam powoli i delikatnie ciagnąć suwak w dół. On tylko popatrzył na mojego tatę i głośno przełknął ślinę.
-Lauro?-cały ten "cyrk" przerwał mój tata.- Ja już muszę isc, mam ważne spotkanie, jedzie ze mną David. Jane poszła do kosmetyczki z koleżankami. Na początku chciała tam zabrać ciebie no ale bylas tutaj. No a Olga poszła najprawdopodobniej do sklepu. Tak więc nikogo nie bedzie w domu przez pewien czas. Masz klucze?- Pokiwałam na 'NIE'- To trzymaj moje- rzucił mi wyżej wymieniony przedmiot.- A i bym zapomniał! Rozmawialiśmy teraz z Markiem i Stormie i zaprosiłem ich jutro do nas na kolacje.- popatrzył chwilę na mnie i całe rodzeństwo- razem z dziećmi. Dobra to ja już bedę szedł. Do zobaczenia!- I wyszedł.
-Pa!- zdarzyłam tylko krzyknąć gdy był już w progu drzwi.
-Wiecie co, ja też już bedę szła. Nie chcę się narzucać..
-Wcale się nie narzucasz! Wręcz przeciwnie bardzo się cieszę, że moja przyszła synowa spędza z nami tyle czasu.- powiedziała Stormie,a ja gdybym miała tylko wodę w buzi, z pewnością znalazłaby się już na panelach.
-Yym, słucham?- cudem wykrztusilam z siebie.
-Oj no nie ważne. Zresztą nigdzie nie idziesz. Damiano sam powiedział ze nikogo u was nie ma, wiec nie pozwolę byś była sama w domu..
-No dobrze..
-Swietnie!-klasnęła w dłonie.-To w takim razie choć pomożesz mi z Rydel w przygotowaniu śniadania. Pokażę ci jak zrobić ulubione danie naszych łasuchów. Wiesz tak na wszelki wypadek.- i mrugnęła do mnie.- Bo w końcu jak to mówią "przez żołądek do serca". Uśmiechnęłam się lekko i we trzy ruszyłysmy do kuchni. Pani Stormie wyjęła dużą miskę, mąkę, mleko, wodę i jajka. No tak. Naleśniki!
-Normalnie robi to zawsze nasza gosposia, ale wzięła urlop bo musiała pojechać do Europy na pogrzeb ojca..
-Rozumiem. Olga też czasem musi wyjechać do rodziny. A gdzie pani trzyma patelnie?
-Druga szafka na dole od lewej. I proszę nie mów do mnie pani, tylko mamo.-I tym razem wyplułam wodę, bo kilka sekund temu wzięłam łyka tego napoju.
-Słucham?
-Oj przecież widzę co się dzieje między tobą, a Rossem. Tylko nie spieszcie się, mi to nie przeszkadza, ale twój tata nie bedzie zadowolony, że tak szybko zostanie dziadkiem.
***************
O jezusie napisałam. Byle jaki i krótki, ale jest. Mam nadzieję, że się podobał. Jeśli nie, to proszę powiedzcie co wam przeszkadza.
Hm, ciekawy rozdział czekam na next :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzekam na next. :*
Dopiero zauważyłam, że jest rozdział.
OdpowiedzUsuńPewnie blogger coś mi z telefonu szwankował.
Rozdział ok.
A nie mówiłam, że więcej osób zacznie czytać :) Tak już mam, ze przyciągam ;)
Pozdrawiam serdecznie :) i zapraszam jutro na Rydellington!
Dziękuję :)
UsuńSama się dziwie że AŻ (jak dla mnie) tyle osób czyta te bzdety.
A jutro z miłą chęcią wpadnę, przeczytam i oczywiście zostawię komentarz :)