sobota, 26 marca 2016

Rozdział 7.

*Oczami Rossa*
Obudziłem się w środku nocy. Spojrzałem na telefon. Wyświetlał godzinę 2:50. Czułem, że alkohol nadal utrzymuje się we krwi. Pewnie było by gdzieś z pół promila. Jednak, była wżniejsza sprawa. A mianowicie kompletna Sahara w buzi. Jezus, jak mi się chce pić! Po cichu otworzyłem drzwi od mojego pokoju, które lekko zaskrzypiały i wyszedłem na korytarz. Panowały tam egipskie ciemności. Poświeciłem sobie latarką w telefonie, żeby się o nic nie zabić i udałem się do kuchni. Po dotarciu na miejsce zauważyłem jakąś postać siedzącą przy stole i pijącą zapewne napój zbawienny (czytaj: woda). Była to Rydel. Wydawała się być gdzieś myślami daleko stąd. 
-Hej, czemu nie śpisz?
-Ross? Boże święty, przestraszyłeś mnie...
-Przepraszam. A więc odpowiesz mi na pytanie? 
-Nie mogłam zasnąć. A ciebie co tu sprowadza? 
-Susza.
-I wszystko jasne.- uśmiechnęła się lekko. 
-Może jednak spróbujesz usnąć? Jest już prawie trzecia, a jutro musisz być wypoczęta.
-Tak, to chyba dobry pomysł. Dobranoc.
-Dobranoc.- chwilę zastanawiałem się po co wogóle tu przyszedłem i już wiem. WODA! Nalałem ją szybko do wysokiej szklanki i już po chwili raczyłem się tym jakże cudownym napojem. Niebo w gębie! Po wypiciu całej zawartości naczynia udałem się schodami na górę do mojego pokoju. Jednak przechodząc obok jednego z pokoi gościnnych usłyszałem czyjś krzyk. Boże, przecież tam śpi Laura! Szybko wszedłem do środka i zauważyłem, że na łóżku siedzi przestraszona brunetka.
-Hej, wszystko w porządku?- pokręciła tylko głową na "NIE".-Koszmar?-Teraz skinęła na "TAK". Podszedłem bliżej i bez zastanowienia usiadłem koło niej opierając się o zagłowie, a brunetkę przyciskając do swojego torsu.-Ćsiii..śpij spokojnie. Będę tu cały czas.
-Mhy.-uśmiechnęła się lekko i wtuliła jeszcze bardziej w moją klatkę piersiową.

*08:30-Oczami Damiano*
Mojej małej Laury nie było dzisiaj w nocy w domu. Wiem, że jest u Lynch'ów, jednak martwię się o nią. Nie nocowała u znajomych od bardzo dawna. Pewnie miała koszmar. Wiem to. Za każdym razem gdy się przeprowadzaliśmy i spaliśmy w nowym miejscu miała jeden i ten sam. Muszę po nią iść. Tak. To dobry pomysł.
-Jane kochanie, muszę wyjść na chwilkę.
-Dobrze, ale pamiętaj, że o 10 masz spotkanie z Niemcami w sprawie tego nowego projektu.
-Tak wiem, pamiętam. Wrócę niedługo.-Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem. Udałem się do domu Lynch'ów. Dawno tam nie byłem. Gdy się jeszcze przyjaźniliśmy wchodziłem do nich jak do siebie ( zresztą oni robili podobnie) jednak teraz tak nie wypada, więc zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili usłyszałem "Ja otworze!"
-Damiano! Cześć! Czemu nie wszedłeś? Nadal jesteś tu mile widziany. A tak wogóle co cię do nas sprowadza?
-Przyszedłem po Laurę, mogę wejść?
-Jasne, wchodź.
Gdy tylko weszliśmy do środka, do salonu wbiegła trójka chłopców, na moje oko niewiele starszych od Laury, a za nimi Rydel zz... kijem basebollowym?
-Ellington, Riker, Rocky! Niech no ja tylko was dorwę, a przyrzekam, że nie przeżyjecie tego!
-Co tu się dzieje?! Nie widzicie, że mamy gościa?!-Wszyscy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki się zatrzymali i powiedzieli na raz:
-Dzień dobry..
-Dzień dobry.- odpowiedziałem im.
-Dzieci poznajcie proszę, to jest nasz stary przyjaciel Damiano Marano.- powiedział Mark, po czym zwrócił się do mnie- A to są nasze dzieci Riker, Rydel, Rocky i ich przyjaciel Ellington, ale.. chwila moment..-i znów zwrocił się w stronę ich dzieci- gdzie jest Ross i Laura? Jej tata po nią przyszedł.-Chwila, co? Jaki Ross?
-Aaa no właśnie.. dlatego goniłam to stado rozwydżonych, wścibskich...
-Rydel do rzeczy..
-małp. Bo oni weszli do pokoju Laury i tam ona spała wtulona w Rossa, a oni chcieli im zrobić zdjęcie i obudzić, no i jako dobra przyajciółka zareagowałam tak ona by zareagowała i zaczęłam ich gonić, bo przecież tak nie wolno..- dobra już wiem gdzie jest moja córeczka. Ale chwila moment, co?! Ona spała wtulona w jakiegoś Rossa?!
-Co?! Kim jest ten Ross?!
-Damiano spokojnie, Ross to nasz syn..
-Mark, jak mam być spokojny?! Moja córka śpi z waszym synem! Gdzie oni są?!
-Schodami w górę trzecie drzwi po lewej...- pędęm ruszyłem na górę. Trzecie drzwi po lewej, trzecie drzwi po lewej... jest! Wszedłem do środka i co zobaczyłem? Jak Laura śpi przytulona do tego Rossa, ten ją obejmuje, rękę trzyma wyraźnie zbyt nisko i jeszcze się uśmiecha. Ja mu dam!
-A co tu się dzieje?!
-Tato?! Co ty tu robisz?
-Mmm.. co się dzieje?- O no proszę śpiąca królewna się obudziła!
-Co się dzieje?! Co się dzieje?! Ja ci zaraz powiem, co się dzieje! Dzieje się to, że spałeś w jednym łóżku z MOJĄ małą córeczką!
-Ojć... jjjaa.. ja wszystko wytłumacze.
-No, innego wyjścia nie masz. Ale napierw... ZABIERAJ ŁAPY OD MOJEJ CÓRKI!- chłopak wraźnie się przestraszył, ale to dobrze. Ma się bać. Natychmiast odsunął się od Laury.Był lekko zażenowany tą sytaucją, bo nie odezwał się ani słowem.-A więc dowiem się o co tu chodzi?
-Tatusiuu..-zaczęła niepewnie moja córka- bo ja miałam ten koszmar, ten wiesz który. I zaczęłam krzyczeć, a Ross akurat przechodził obok mojego pokoju i...-urwała, a zaczął blondyn. Już wiem czemu milczał. Szykował w głowie przemówienie.
-..i nie potrafiłem przejść obojętnie, więc wszedłem do pokoju, w celu sprawdzenia, co jest przyczyną jej krzyków. Martwiłem się, że Laurze mogło się coś stać. Gdy byłem już w środku zauważyłem, że siedzi na łożku i jest przestraszona. Gdy spytałem czy wszystko w porządku ona zaprzeczyła. Wiedziałem, że sama nie uśnie, ponieważ Rydel kiedyś też dość często śniły się koszmary, jedyne co pomagało jej usnąć do przytulenie się do kogoś. Poczucie, że jest się bezpiecznym, i że nic się nam nie stanie. Dlatego od razu położyłem się koło pańskiej córki objąłem ją, a ona po 5 minutach odpłynęła do krainy Morfeusza. Wiem co pan sobie teraz pomyśli. Że mogłem pójść do swojego pokoju gdy usnęła. Jednak wlasnie o to chodzi, że nie mogłem. Bo co by się stało gdyby Laura jeszcze raz się obudziła? Nie mogłem do tego dopuścić. Zbyt się o nią martwiłem. Teraz gdy pan już wie dlaczego śpię w tym pokoju, może mnie pan zabić. Gdyż niestety nie jestem w stanie wyjaśnić tego dlaczego trzymałem ręce tak nisko. Męski odruch. I pewnie nadal utrzymujący się alkohol. Jednak przepraszam i obiecuję, że to się już nigdy więcej nie powtórzy.- no nie powiem byłem pod wrażeniem. 
-Co do tego dlaczego znalazłeś się w łożku z moją córką wierze ci.- chłopak wyraźnie poczuł ulgę- ale co do twoich "męskich odruchów"...- i znów stał się cały spięty-...to jeszcze sobie na ten temat porozmawiamy, ale nie w towarzystwie Laury i... - podszedłem do drzwi i gwałtownie je otworzyłem-...widowni.- do pokoju wpadli chyba wszyscy, którzy aktualnie przebywali w tym domu.- A teraz wyjdź z tego łóżka i łaskawie ubierz się w coś. Chłopaku ty jesteś w samych bokserkach! 


*************
Rozdział nareszcie jest! Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale  po pierwsze: miałam teraz sporo nauki. I muszę was niestety zmartwić. Cały ten tydzień będę miała sprawdziany diagnozujące, więc rozdział dodam, o ile mi się uda, jeszcze dzisiaj, albo dopiero za tydzień. A po drugie- kompletny brak weny. Dopiero wczoraj wieczorem przyszedł mi ten pomysł oglądając "Narzeczony mimo woli" i jedzac najlepszą rzecz jaką człowiek mógł wymyślić, a mianowicie ŻELKI *-*. 
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał, oczywiście czekam na szczerą krytykę. Proszę, nie bójcie się powiedzieć co wam nie pasuje. Lepiej teraz, tak żebym w przyszłości mogła naprawić te błędy :) 


CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ










Zmartwychwstałam

Także ten, tytuł posta idealnie trafiony na obecną porę. Święta wielkanocne i wogóle. XD

Jak pewnie zauważyłyście- kompletnie olałam tą historie. Oczywiście nie umyślnie. Co to to nie. Tak jakoś się stało. Serio. Mam wrażenie jakby grudzień był wczoraj (bo to w grudniu pojawił się ostatni rozdział).

A teraz pewnie zastanawiacie się- po co po tak długiej przerwie to piszę? Cóż, ostatnio doszłam do wniosku, że bloga albo usunę, albo (o ile przypomnę sobie wcześniejszy zarys scenariusza) go dokończę. Jednak gdyby miało to nastąpić, to zapewne dopiero po 20 kwietnia. O ile kompletnie się nie załamę moją niewiedzą (zmora każdego gimnazjalisty- Egzaminy Gimnazjalne).

Zapewne wiecie (bądź nie), ale nie skończyłam z pisaniem. Teraz jednak moją "książkę" publikuję w genialnej aplikacji jaką jest Wattpad. Serdecznie was zapraszam do założenia tam konta- uwieżcie mi nie pożałujecie. Przy okazji zachęcam aby zajrzeć na mój profil oraz przeczytać moje najnowsze "dzieło".

Pozdrawiam cieplutko
Życzę dobranoc i Wesołych Świąt
Kiiki xx






piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział 13

Wszystko wytłumaczyłam w notce pod spodem :)) 

Od jakichś dwóch dni cały czas pod moim domem stoi chodź jeden człowiek z kamerą. Zero prywatności! Ja rozumiem bardzo dobrze, że oni mają taką pracę i w ogóle... No ale żeby nie dać człowiekowi ani minuty spokoju?! Mój tata jest coraz to bardziej zdenerwowany. Z tego całego zamieszania musiał odwołać spotkanie z klientem. Ale Jane to chyba nie przeszkadza. Od zawsze lubiła jak robi jej się zdjęcia bądź udziela wywiadów. A ja? Nawet nosa nie wystawiam za próg domu. 
Siedzenie przed telewizorem i oglądanie mojego domu w roli głównej przerwał mi dzwonek telefonu. Chwile zajęło mi odnalezienie go pod kocem jednak po chwili odebrałam bez patrzenia kto dzwoni
*rozmowa telefoniczna*
-Halo?
-Laura? Cześć
-Ross? Skąd ty masz mój numer?-zdziwiłam się, jednak podejrzewałam od kogo mógł go wziąść
-Yyym no ten no-zaczął się jąkać 
-Od Rydel?
-Tak, od Rydel
-Kiedyś ją zabiję-wstchnęłam zrezygnowana- no ale skoro trudziłeś by zdobyć mój numer to zapewne nie dzwonisz na ploteczki. O co chodzi?
-Bo pomyślałem sobie, że może miałabyś ochotę wyjść dziś gdzieś dzisiaj ze mną? Na przykład na kawę? 
-Jasne czemu nie- starałam się wypowiedzieć te trzy słowa tak, by nie okazać poprzez mój głos zbyt wielu emocji, co było dość trudne, ponieważ w środku skakałam jak mała dziewczynka która dostała nową lalkę- to o której? 
-Może być tak o 15?- spojrzałam na zegar wiszący na ścianie: 13:28
-Powinnam się wyrobić
-To o 15 podejdę po ciebie
-Okey- już miałam się żegnać gdy przypomniałam sobie o jednej bardzo istotnej rzeczy- yym Ross?
-Tak?
-Bo jest taki maciupeńki problem
-Jaki?- głupio się spytał. Zaczynam mieć wrażenie, że kolor włosów ma duuuże zneczenie
-Nie zapomniałeś czasem, że pod moim domem kręci się cały czas telewizja? Aktualnie jeden z tych ich "cudownych" programików oglądam. Ale nie powiem, jeśli będę potrzebowała zdjeć domu na pewno zgłoszę się do nich. W genialny sposób wyeksponowali wszystkie walory tego budynku- zaśmiałam się co blondyn odwzajemnił
-Spokojnie, ja się tym zajmę. Poniekąd to przez nas masz ten problem. Chłopaki już szykują plan jak odwrocić ich uwagę. I uprzedzam: szykuj się na skandal. Podsłuchałem jak Rocky zaproponował, że razem z Ell'em wybiegną z domu w samych bokserkach 
-O Matko Boska. No to rzeczywiście idealnie odwróci uwagę fotoreporterów ode mnie- starałam się nie wybuchnąć śmiechem, jednak nie dałam rady i po chwili nie mogłam opnować śmiechu 
-Postaram się wybić im ten pomysł z głowy i wymyślić coś sensowniejszego. To co do zobaczenia?
-Do zobaczenia - uśmiechnęłam się, co za pewnie blondyn nie widział i wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Leżałam jeszcze chwilę na kanapie patrząc się w sufit i nie zdając sobie sprawy co się przed chwilą stało. Dopiero po jakiejś minucie to do mnie dotarło. Umówiłam się z Rossem! W życiu nie byłam szczęśliwsza. Skakałam, tańczyłam i biegałam po salonie piszcząc i podśpiewując przy tym jedną z niedawno usłyszanych prze zemnie melodii. Jednak nagle stanęłam jak wryta na środku pokoju zdając sobie z czegoś sprawę. Mam TYLKO 1,5 godziny by wyglądać ja co człowiek, a na dodatek nie mam się w co ubrać! 
Szybko pobiegałam na górę i wparowałam jak wicher do mojego pokoju a następnie do łazienki.
Pierwsze co to wzięłam prysznic i umyłam włosy. Postanowiłam, że je wyprostuje i . Następnie umyłam zęby i zrobiłam lekki makijaż. Puder, eyeliner, tusz i nude'owa pomadka. 
-W co ja mam się k...wa ubrać?! - krzyknęłam sama do siebie stojąc przed jedną z szaf. Długo rozmyślałam jaki zostaw pasowałby idealnie na taką okazje i po 15 minutach mnie olśniło. Minutę zajęło mi odnalezienie wszystkich potrzebnych części mojej dzisiejszej stylizacji. Podrowo różowy top crop, biała spódniczka, brązowe sandałki na koturnie i różowa zwiewna narzuta w kwiatki. 
Gdy zakładałam buty po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Piętnasta! 
Gdy wychodziłam z pokoju miałam tylko na dzieję, że mojego taty nie ma w domu. Dobra, zaufał Lynch'om, co nie oznacza, że pozwoli mi wyjść z którymś z chłopaków sam na sam bez serii trudnych pytań. A ja naprawdę chciałam tego za wszelką cenę. Już dwóch chłopaków tak wystraszył. Niestety moje modły nie zostały wysłuchane, ponieważ bedać w połowie schodów usłyszałam jak Ross mówi 
-Dzień dobry panie Damiano.

**********************
Tak, wiem, wiem
Teraz pewnie myślicie "ale przecież ja już to czytałam"..
O co chodzi?
O to, że przypadkowo usunęłam z bloggera ten rozdział i całe szczęście, że każdy rozdział zapisany mam dodatkowo w notatkach w telefonie i mogłam skopiować i dodac ponownie ;-;
MASAKRA JAKAŚ ;_;
Zaraz zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału. Wiem miał byc wcześniej, ale wyszła taka niezbyt fajna sytuacja i nie miałam kiedy napisac :/ 

Mam nadzieje, że rozdział się podoba i zapraszam do komentowania :))





niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 12

 Rozdział dedykuję Alex_Rover, obecałam to jest ;*
Jeszcze dzisiaj postaram się dodać na wattpad'zie :)

*Tydzień później*
Na szczęście cała ta afera z Rydel ucichła i normalnie mogła wyjsc z domu. A kolacja? Całkiem ok. Tata z państwem Lynch duuużo rozmawiali. Przedewszyskim o tym co działo się u nich, jak i u nas przez te wszystkie lata. Chyba powinnam zmienić słynne powiedzenie "stara miłość nie rdzewieje" na "stara przyjaźń nie rdzewieje". Po raz pierwszy od nie pamiętnych czasów widziałam tatę aby z takim entuzjazmem z kimś rozmawiał. I bardzo mnie to cieszy. Przynajmniej ufa Lynch'om i wie, że z nimi bede bezpieczna. I nawet zaakceptował fakt, że grają w zespole. Naprawde jestem szczęśliwa. W końcu bede mogła wyjsc z przyjaciółkami na miasto bez obawy, że mój tata moze mieć co do tego inne zdanie. Dzisiaj nawet już planowałyśmy wyjsc z dziewczynami na podbój LA. To znaczy one planowały, a mnie "siłą" zmusiły bym poszła z nimi. Po długich namowach zgodziłam się. 
A teraz stoję przed szafą i kompletnie nie wiem w co się ubrać.. Postanowiłam, że zadzwonię do mojej najukochańszej sąsiadki.
*rozmowa telefoniczna*
-Rydel.. Błagam cię pomóż mi...
-Boże, kochanie co się dzieje? -wyraźnie dało się usłyszeć w jej głosie przerażenie 
-Nie mam się w co ubrać - wyjęczałam, udając ze lekko płacze 
-Hahahahahahah... Dobra, zaraz bede 
-Dziękuje, kochana jestes -powiedziałam entuzjastycznie 
-Wiem-odpowiedziała dumnie- dobra wezmę swoje rzeczy i bede u ciebie za 15 minut, ok?
-Oki! Dozobaczenia- I się rozlaczylam 

Rydel tak jak obiecała była u mnie po 15 minutach, a teraz podaje mi coraz to wymyślne stylizacje, bym zrobiła taki mały pokaz mody.. 
Po pół godzinie trwania naszej "zabawy" znalazłyśmy komplet idealny. Burgundowa rozkloszowa sukienka z rękawem 3/4 i czarne wysokie szpilki.
Delly pomogła zrobić mi jeszcze nieco mocnejszy makijaż. Gdy kończyłyśmy usłyszałyśmy dźwięk dzwonka do drzwi, a poźniej jak zostają one otawarte. Zapewne Olga wpuściła dziewczyny. Szybko zeszłyśmy na dół i przywitałyśmy się z towarzyszkami naszych dzisiejszych szaleństw.
Postanowiłyśmy, że pierwszym przystankiem będzie kawiarnia, bo wszystkie miałyśmy ochotę na jakieś pyszne ciasto. Postanowiłam, że wybiorę sobie nowość lokalu i zamówię tartę z pisacjami i białą czekoladą i waniliowe cappucino. Dziewczyny poszły w moje ślady i już po 5 minutach rozkoszowałyśmy się przepysznym połaczeniem orzechów i czekolady.
-Boże, to jest pyszne. -powiedziała Veronicka biorąc ostatni kawałek do buzi
-Muszę powiedzieć Oldze by mi taką zrobiła
-Tylko skąd przepis?
-Coś mi kiedyś wspominała, że jej przyjaciółka ma chyba wszystkie możliwe przepisy na tartę- uśmiechnęłam się.

Później chodziłyśmy jeszcze chwilę po mieście, by w końcu nasze nogi zaprowadziły nas pod wejście do najlepszego klubu w mieście. Jako że Delly znała ochroniarza nie musiałyśmy czekać w kolejce i od razu weszłyśmy do środka.Gdy tylko przekroczyłyśmy próg dało się wyczuć zmieszany zapach alkoholu, papierosów i potu. Cudem udało się nam przecisnąć pomiędzy tymi wszystkimi ludzi do baru i zamówiłysmy sobie po drinku. Więcej grzechów nie pamiętam.

*Następny dzień*
Pierwsze co zauważyłam po przebudzeniu się to to, że nie byłam w swoim łóżku o raz to, że nie byłam w nim sama. Przestraszona szybko podniosłam się do pozycji siedzącej, jednak po chwili nie co się uspokiłam, gdy zobaczyłam kto śpi obok mnie. Jego potargane blond włoski tak uroczo opadały mu na czoło.
-Już się obudziłaś? - powiedział półprzytomny, mając nadal zamknięte oczy
-Tak Ross, już się obudziłam. Ale wytłumacz mi co ja tu robię?
-Hmm no cóż.- usiadł i przeciągnął się- można powiedzeć, że z dziewczynami nie co zaszalałyście. Jakoś po 4 Zadzwoniłyście do nas z prośbą żebysmy po was przyjechali. Nie chciałem byś miała kłopoty u taty o to że wracasz do domu ledwo trzmająca się na nogach, zwłaszcza, że dopiero co nam zaufał więc postanowiłem napisać mu z twojego telefonu SMS-a, że nocujesz u Rydel i zabrać cię do nas.
-No dobrze, ale dlaczego śpię z tobą u ciebie w pokoju?
-A nie wiem, tak jakoś wyszło
-Okeej- przeciągnęłam się przypadko zrzucając coś ze stolika nocnego, co wywołało silny ból głowy. Nie uszło to chyba uwadze blondyna
-Boli głowa?
-Jak cholera- schylił się do szafki nocnej po jego stronie, po czym wysunął szufadę i wyjąć z niej jakieś białe opakowanie, które po chwili mi podał.
-Trzymaj- spojrzałam na pudełko i przeczytałam nazwę leku "Ibubrom". O jaki on kochany
-Dziękuję, ale jeszcze w... - nie dane mi było dokończyć po przed twarzą zobaczyłam 1,5 litrową butelkę wody niegazowanej
-Widzę, że chyba często miewasz bóle głowy? - uśmiechnęłam się i połknęłam lek.
-Czasem się zdarza. Chodź na śniadanie. - wstał po czym podał mi rękę bym ja również mogła wstać.
-Może najpierw się ogarnę, co? -spytałam rozbawiona- I tobie też bym radziła- dodałam po czym wyszłam z jego pokoju i udałam się do Rydel.

Popołudnie mineło nam spokojnie. Przedewszystkim na przypominaniu sobie wydarzeń z ostaniej nocy. W pewnym momencie do domu Lynch'ów wbiegł zmęczony Ellington i szybko chwycił pilota od telewizora. Na początku nie wiedziałam o co chodzi, jednak po chwili wszystko okazało się jasne. Szatyn przełączył na jeden z programów plotakrskich na którym jakaś dziennikarka dokładnie opisywała nasze wczorajsze wyczyny. Wygladało to tak jakby kamery chodziły za nami krok w krok. Pokazane było wszystko. Jak jemy tartę, jak włóczymy się po ulicach miasta, jak idziemy do klubu. Oni wiedzieli o ty co robiłyśmy więcej niż my same!
-"Już wiemy kim jest nowa przyjaciółka zespołu. To nie jaka Laura Marano. Córka jednego z najlepszych architektów w kraju Damiano Marano i zmarłej przed kilkonastoma laty sławnej na całym świecie piosenkarki Ellen Marano. W jaki sposób zespół poznał się z młodą Marano? Oraz czy między nią, a głównym wokalistą zespoły Rossem Lynch'em jest coś więcej niż tylko przyjaźń? To wszystko i jeszcze więcej już wkrótce".


******************
Mam nadzieję, że rozdział jest choć trochę dłuższy niż poprzednie, ale jeśli nie to bardzo przepraszam.
Postanowiłam, że każdy rozdział będzie mniej więcej takiej długości, ale będę one dodawane dwa razy w tygodniu, co wy na to? ^^
I uwaga, uwaga możecie się zacząć cieszyć, bo nudne i o niczym rozdziały zostawiamy za sobą i już niedługo zacznie się wszystko dziać :D

Mam nadzieję, że się podoba i zapraszam do komentowania :)






sobota, 21 listopada 2015

Rozdział 11

Rozdział dedykuje Rikeroholic. Chociaż rozdziały są coraz krótsze i nudniejsze, oraz czasem zdarza mi sie nawet napisac go ty zawsze komentujesz i jestes ze mną od początku. Dziękuję ;*

-No i widziecie jak tu ładnie? A mozna było tak od razu? Uniknelibyście kary. -uśmiechnęła się głupio, a oni patrzyli na nią przerażeni. 

-Wiecie dziewczyny co mi się marzy? Maasaż, a potem cały dzień w centrum handlowym, co wy na to? 
-Dobrze myślisz Delly-uśmiechnęłam się lekko
-No to co chłopcy, czekamy na was na tarasie, ty rownież tato. A mamie mówicie, że to tak sami z siebie. Za to że zrobiła wam śniadanie, zrozumiano? -Pokiwali energicznie glowami, a poszłyśmy na taras. 

Na szczęście pani Stormie nic nie podejrzewała i uwierzyła, że to tak sami z siebie wymyślili. 

Masaż trwał może 15 minut? Stwierdziliśmy, że Rydel bedzie masował Ell, Rikerowi to zbytnio sie nie podobało, ale jak usłyszał, ze mu "przypada" Vanessa juz nic nie mówił. Panią Stormie pan Mark, Veronickę Rocky, a mnie Ross. I nie wiem jak tam dziewczyny, ale powiem szczerze ze blondyn sie spisał. 

-No tego mi było trzeba. Chłopcy jakie macie plany na popołudnie? 
-Planowaliśmy isc na plaże, a co?
-A nie niiic, po prostu myślałam ze z MIŁĄ CHĘCIĄ potowarzyszycie nam w zakupach.. - powiedziała tak by dokładnie zrozumieli o co jej chodzi, a pani Stormie sie nie domyśliła. 
-A tak, tak! Zapomnielibysmy! Z miłą chęcią siostrzyczko.
-Rydel cos ty im zrobiła? Oni przeciez nigdy nie zrezygnowaliby z wypadu na plaże, na rzecz łażenia kilku godzin po centum..
-A nie, nic mamuś, po prostu mi ci cos obiecali. Zreszta nieważne, nie przejmuj sie tym. 
-No doobrze
-To my idziemy pa! - i wyszliśmy wszyscy cała ósemką.
-Em to jak jedziemy? Bo wszyscy w jednym samochodzie się nie zmieszczą.. 
-To może tak: Pojedziemy dwoma samochodami. W jednym ja i Ell, w drugim Riker i Vanessa, w trzecim Ross i Laura, a w czwartym Veronicka i Rocky, ok?
-Oki! - krzyknęli w tym samym czasie wszyscy mężczyźni i ruszyli w stronę garażu, by po chwili z niego wyjechać. Moim oczom ukazały się cztery przepiękne, czarne Nissany Skyline'y (dokładnie nie wiem jaki model). Jejku mogliby chociaż inne kolory wziasc. (Dlaczego aż cztery? Z tego co wiem w tego typu samochodach nie ma wogóle miejsc z tylu i załóżmy ze tym razem tez tak jest xd ~od aut) 

Z jednego z nich wysiadł Ross i otworzył drzwi od strony pasażera tak bym mogła wsiąść. Co za gentelmen. Droga zajęła nam parę minut i już parkowaliśmy na parkingu przed centrum. 
-Dobra dziewczyny wy idźcie na te zakupy, a my tu posiedzimy albo pójdziemy tu obok na kawę.-powiedział Riker
-O nie, nie, nie. Wasza kara polega wlasnie na tym abyście nam towarzyszyli (czytaj: nosili torby)
-Yhh, niech wam bedzie.. 

Zakupy mijały nam bardzo miło... No może nie wszystkim. Chłopaki wyglądają jakby co najmniej całe miasto obeszli, a chodzimy po sklepach dopiero od 3 godzin! 
-Długo jeszcze?
-Nogi mi odpadają
-Dziewczyny zlitujcie się
-Obiecuję już zawsze będziemy grzeczni tylko proszę dajcie gdzies usiąść chociaż na minutkę
-Oj nie marudźcie... O cholera! 
-Rydel co się stało?-Zdziwiłam sie
-Patrz jakie śliczne buty!-rzeczywiście były śliczne, ale trochę nie w moim stylu
-To idź i bierz je
-O tak na pewno beda moje.-uśmiechnęła sie promieniście, jednak po chwili jej twarz przebrała wyraz jakby zaraz miała kogoś zobaczyć. Szybko spojrzałam w te stronę co ona i zauważyłam jakaś dziewczynę idąca w stronę TYCH butów
-O nie, suka nie wie z kim zadarła...
*kolejny dzien*
-Rydel, mamy problem!-szybko weszłam do domu dziewczyny
-Co sie dzieje?-zeszła z góry zaspana
-Spójrz..-pokazałam jej gazetę "Rydel Lynch była widziana w centum  handlowym ze swoim rodzeństwem i przyjaciółkami. Jednak to co wydawało się zwykłym wypadem na zakupy skończyło się totalną katastrofą. Piosenkarka pobiła się z rówieśniczką o parę butów! Co wstąpiło w Rydel? Czy to dopiero początek wybryków gwiazdy? Czy młoda Lynch'ówna ma problemy psychiczne? Pozatym kim jest nowa przyjaciółka zespołu-urocza szatynka? Odpowiedzi na te pytania i jeszcze więcej już wkrótce (+zdjęcia)"
-Nosz cholera jasna! 

**********
Tak wiem, nadal jest dość nudno, ale Laura pojawiła się w jakiejś tam gazecie i to już jest początek "mojej wersji kryminału" XD

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział 10

-Nie wywiniesz mi się kochany. Marsz do kuchni pomóc swoim synom i przyszłemu zięciu.
-A...ale, to jest na prawdę ważne.
-Natychmiast! 
-Dobrzee..

Odkąd wyszli z jadalni minęło może 20 minut? Boże, ile można sprzątać kuchnię? Przecież jest ich tam pięciu, to nie powinno zajmować aż tak długo. O cholera! Ich jest tam aż pięciu! 
-Wiecie co, może ja pójdę tam do nich i sprawdzę jak im idzie.-powiedziałam i szybkim krokiem udałam się do kuchni. Po przekroczeniu progu pomieszczenia, zamurowało mnie. Ze zlewu wylewała się potokiem woda na płytki, gdzie znajdowała się już pokaźnych rozmiarów kałuża. Na samym środku tej "powodzi" leżało może sześć potłuczonych talerzy? Na ścianach widniało "arcydzieło" godne Picasso wykonane z... sosu czekoladowego?! Blat wyspy kuchennej cały był w bitej śmietanie, w ktorej leżał Rattlif.. A na podłodze, oparci o fronty szafek, siedzieła reszta "mężczyzn" w tym domu. Raczej dzieci... Stałam tak i nie wiedział co robić. W pewnej chwili drzwi się otworzyły i obok mnie stanęła Vanessa. Rownież, poczatkowo nie wiedziała co powiedzieć, ale zaraz się obudziła i krzyknęła:
-Veronicka! Rydel! Kod Czerwony! 
-Co tym razem.. O cholera!-pierwsza przyszła Veronicka- Dobra,wy dajcie kazanie tym matołom, niech doprowadzą tą kuchnię do porządku, uspokujcie Rydel, bo mam wrażenie, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok, a ja tylko zrobię kawę i zaprowadzę panią Stormie może na taras, żeby nie usłyszała wrzasków Rydel.-jak powiedziała tak zrobiła i po pięciu minutach nie było już jej w kuchni. W chwili gdy usłyszałyśmy dźwięk zamykanych drzwi tarasowych Delly wybuchła. 
-Do jasnej cholery! Mieliście tu posprzątać, a nie zrobić jeszcze większy bałagan! Na chwile was zostawić samych! A ty tato?! Jaki przykład dajesz tym bachorom?! Do cholery jasnej wstawać natychmiast i sprzątać to pobojowisko!- oni chyba nic sobie z tego nie robili, bo owszem wstali, ale zrobili to tak od niechcenia.- Widzę, że po dobroci nic tu nie wskóram. W szeregu frontem do mnie zbiórka!! Jeden..!-krzyknęła tak głośno, że chyba całe LA ją słyszało. -..Dwa...!- zerwali się tak szybko, że Ell schodząc z blatu, o mało się nie zabił. Po chwili cała piątka stała koło siebie na przeciwko nas. Wyglądali na naprawdę przestraszonych. Rydel na ten widok, mimowolnie się uśmiechnęła. Chyba o to jej chodziło. Moje kąciki ust rownież lekko uniosły się ku górze. -No chłopcy, a więc teraz będziecie grzeczni i ładnie tu posprzątanie-powiedziała zbyt słodko, a oni myśląc ze już się uspokoiła pokiwali delikatnie głowami- Zrozumiano?!- krzyknęła, wywołując u naszych "mężczyzn" kolejne spięcie wszystkich mięśni. 

Ogarnięcie tego wszystkiego zajęło im około 20 minut. Oczywiście Delly, cały czas chodziła w kółko z białą rękawiczką i sprawdzała czy wszystko jest wysprzątane na tip-top. 
-No i widziecie jak tu ładnie? A mozna było tak od razu? Uniknelibyście kary. -uśmiechnęła się głupio, a oni patrzyli na nią przerażeni. 

*****
Dobra, możecie być na mnie w 110% złe, bo te rozdziały są coraz to krótsze i nudniejsze. Przepraszam. Ale obiecuje, jak tylko zacznę wprowadzać mój plan w życie bedzie o wiele ciekawiej. A teraz mam do was ogromną prośbę, mogłybyście pomoc wymyślić mi jakaś karę dla chłopaków? Tylko żeby była taka na prawde dobra XD

niedziela, 8 listopada 2015

"Księżniczka"-wattpad

Hej :)
Dzisiaj nie rozdział, ale mała promocja mojej "książki".
O co chodzi? A mianowicie o to, że jakiś czas temu ściągnęłam aplikację "wattpad",a od niedawna chodził mi po głowie pomysł na nowe opowiadanie i to właśnie tam postanowiłam je zamieścić. Dlatego jeśli lubicie czytać moje wypociny to proszę zajrzyjcie tam, miło by mi było :)
Historia nosi nazwę "Księżniczka", a ja nazywam się Kiiki00.
Jest to o losach zwykłej, niezbyt lubianej, amerykańskiej dziewczyny o imieniu Mia. Jednak w dniu jej 18 urodzin, całe życie wywróci jej się do góry nogami.
Jeśli ciekawi was, co się stało Mii serdecznie zapraszam :)
Tu macie link :)