-Nie wywiniesz mi się kochany. Marsz do kuchni pomóc swoim synom i przyszłemu zięciu.
-A...ale, to jest na prawdę ważne.
-Natychmiast!
-Dobrzee..
Odkąd wyszli z jadalni minęło może 20 minut? Boże, ile można sprzątać kuchnię? Przecież jest ich tam pięciu, to nie powinno zajmować aż tak długo. O cholera! Ich jest tam aż pięciu!
-Wiecie co, może ja pójdę tam do nich i sprawdzę jak im idzie.-powiedziałam i szybkim krokiem udałam się do kuchni. Po przekroczeniu progu pomieszczenia, zamurowało mnie. Ze zlewu wylewała się potokiem woda na płytki, gdzie znajdowała się już pokaźnych rozmiarów kałuża. Na samym środku tej "powodzi" leżało może sześć potłuczonych talerzy? Na ścianach widniało "arcydzieło" godne Picasso wykonane z... sosu czekoladowego?! Blat wyspy kuchennej cały był w bitej śmietanie, w ktorej leżał Rattlif.. A na podłodze, oparci o fronty szafek, siedzieła reszta "mężczyzn" w tym domu. Raczej dzieci... Stałam tak i nie wiedział co robić. W pewnej chwili drzwi się otworzyły i obok mnie stanęła Vanessa. Rownież, poczatkowo nie wiedziała co powiedzieć, ale zaraz się obudziła i krzyknęła:
-Veronicka! Rydel! Kod Czerwony!
-Co tym razem.. O cholera!-pierwsza przyszła Veronicka- Dobra,wy dajcie kazanie tym matołom, niech doprowadzą tą kuchnię do porządku, uspokujcie Rydel, bo mam wrażenie, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok, a ja tylko zrobię kawę i zaprowadzę panią Stormie może na taras, żeby nie usłyszała wrzasków Rydel.-jak powiedziała tak zrobiła i po pięciu minutach nie było już jej w kuchni. W chwili gdy usłyszałyśmy dźwięk zamykanych drzwi tarasowych Delly wybuchła.
-Do jasnej cholery! Mieliście tu posprzątać, a nie zrobić jeszcze większy bałagan! Na chwile was zostawić samych! A ty tato?! Jaki przykład dajesz tym bachorom?! Do cholery jasnej wstawać natychmiast i sprzątać to pobojowisko!- oni chyba nic sobie z tego nie robili, bo owszem wstali, ale zrobili to tak od niechcenia.- Widzę, że po dobroci nic tu nie wskóram. W szeregu frontem do mnie zbiórka!! Jeden..!-krzyknęła tak głośno, że chyba całe LA ją słyszało. -..Dwa...!- zerwali się tak szybko, że Ell schodząc z blatu, o mało się nie zabił. Po chwili cała piątka stała koło siebie na przeciwko nas. Wyglądali na naprawdę przestraszonych. Rydel na ten widok, mimowolnie się uśmiechnęła. Chyba o to jej chodziło. Moje kąciki ust rownież lekko uniosły się ku górze. -No chłopcy, a więc teraz będziecie grzeczni i ładnie tu posprzątanie-powiedziała zbyt słodko, a oni myśląc ze już się uspokoiła pokiwali delikatnie głowami- Zrozumiano?!- krzyknęła, wywołując u naszych "mężczyzn" kolejne spięcie wszystkich mięśni.
Ogarnięcie tego wszystkiego zajęło im około 20 minut. Oczywiście Delly, cały czas chodziła w kółko z białą rękawiczką i sprawdzała czy wszystko jest wysprzątane na tip-top.
-No i widziecie jak tu ładnie? A mozna było tak od razu? Uniknelibyście kary. -uśmiechnęła się głupio, a oni patrzyli na nią przerażeni.
*****
Dobra, możecie być na mnie w 110% złe, bo te rozdziały są coraz to krótsze i nudniejsze. Przepraszam. Ale obiecuje, jak tylko zacznę wprowadzać mój plan w życie bedzie o wiele ciekawiej. A teraz mam do was ogromną prośbę, mogłybyście pomoc wymyślić mi jakaś karę dla chłopaków? Tylko żeby była taka na prawde dobra XD
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńHmm... Jaką by im dać tu karę? Może masaż dla wszystkich dziewczyn. Takie małe SPA.
Czekam na next. :*
Racja, że notki dłuższe od rozdziałów - ale to dobrze, bo przynajmniej wiemy co w Twoim życiu słychać, a to ważne:) Przecież nie jesteśmy robotami do rozdziałów i mamy swoje lepsze bądź gorsze dni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie, dziękuję za odwiedziny na moim Rydellington, zapraszam Cię serdecznie w kolejną sobotę na nowy rozdział i oczywiście czekam na next u Ciebie :*