Rozdział 3
*Oczami Laury*
Wysiedliśmy z samolotu. Chciałam poszukać Rydel, ale tata cały czas mówił, że musi już jechać. No
cóż, przynajmniej przez chwilę mogłam poczuć, że mam przyjaciółkę. Pewnie już nigdy się nie spotkamy...
- Laura! Pośpiesz się, bo się spóźnimy.. - i znów zaczął mój tata
-Już, już idę...
Po 15 minutach jazdy, nareszcie jestem w domu. Oczywiście przyjechał po nas David. Po przekroczeniu progu domu, dobiegł mnie wspaniały zapach z kuchni. Mmmm, moje ukochane ciasto czekoladowe. Ohh jak ja je uwielbiam.
-Witaj Lauro. Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam. - Taa, Jane i ta jej udawana miłość do mnie.
-Tak ja za tobą również. To ja może pójdę do siebie. Muszę się rozpakować.
-Dobrze, ale pospiesz się, bo na dzisiaj mamy dużo zaplanowane.
-Tak? A co niby takiego?
-Oh, najpierw zakupy, musimy ci kupić jakąś śliczną sukienkę na dzisiejsze przyjęcie, potem spa i kosmetyczka.
-To wszystko nie będzie konieczne, bo nie zamierzam się tym przyjęciu pojawić.
-Oo a to niby dlaczego? W końcu to twoje 19 urodziny.
-I będą wyglądać tak jak rok temu? Lepiej już pójdę do siebie.
-Oj kochanie, zobaczysz będzie fajnie. - Yyh no niech już jej będzie
-Dobrze. Ale sukienkę wybieram sobie sama. A i poznałam pewną dziewczynę w samolcie. Pozwolicie mi ją zaprosić.
-Na ten temat będę musiała porozmawiać z twoim ojcem. A jak się nazywa ta dziewczyna?
-Rydel Lynch.
-I tylko ona miała by przyjść?
-Tak. Nikogo innego nie znam.
-Dobrze porozmawiam z nim. A teraz leć szybko przygotuj się. Za 30 min wychodzimy.- Coraz bardziej zaczynam ją lubić.
-Dobrze.
Noi poszłam do siebie. pokój był naprawdę śliczny. Jane się postarała. No nic. Muszę się ogarnąć. Po chwili namysłu wybrałam sobie taki zestaw:
Przebrałam się, zaplotłam warkocza, poprawiłam makijaż i mogłam zabrać się za rozpakowywanie walizek. Jednak nie trwało to długo bo jakichś 10 min przyszła po mnie Jane.
cóż, przynajmniej przez chwilę mogłam poczuć, że mam przyjaciółkę. Pewnie już nigdy się nie spotkamy...
- Laura! Pośpiesz się, bo się spóźnimy.. - i znów zaczął mój tata
-Już, już idę...
Po 15 minutach jazdy, nareszcie jestem w domu. Oczywiście przyjechał po nas David. Po przekroczeniu progu domu, dobiegł mnie wspaniały zapach z kuchni. Mmmm, moje ukochane ciasto czekoladowe. Ohh jak ja je uwielbiam.
-Witaj Lauro. Nawet nie wiesz jak się za tobą stęskniłam. - Taa, Jane i ta jej udawana miłość do mnie.
-Tak ja za tobą również. To ja może pójdę do siebie. Muszę się rozpakować.
-Dobrze, ale pospiesz się, bo na dzisiaj mamy dużo zaplanowane.
-Tak? A co niby takiego?
-Oh, najpierw zakupy, musimy ci kupić jakąś śliczną sukienkę na dzisiejsze przyjęcie, potem spa i kosmetyczka.
-To wszystko nie będzie konieczne, bo nie zamierzam się tym przyjęciu pojawić.
-Oo a to niby dlaczego? W końcu to twoje 19 urodziny.
-I będą wyglądać tak jak rok temu? Lepiej już pójdę do siebie.
-Oj kochanie, zobaczysz będzie fajnie. - Yyh no niech już jej będzie
-Dobrze. Ale sukienkę wybieram sobie sama. A i poznałam pewną dziewczynę w samolcie. Pozwolicie mi ją zaprosić.
-Na ten temat będę musiała porozmawiać z twoim ojcem. A jak się nazywa ta dziewczyna?
-Rydel Lynch.
-I tylko ona miała by przyjść?
-Tak. Nikogo innego nie znam.
-Dobrze porozmawiam z nim. A teraz leć szybko przygotuj się. Za 30 min wychodzimy.- Coraz bardziej zaczynam ją lubić.
-Dobrze.
Noi poszłam do siebie. pokój był naprawdę śliczny. Jane się postarała. No nic. Muszę się ogarnąć. Po chwili namysłu wybrałam sobie taki zestaw:
Przebrałam się, zaplotłam warkocza, poprawiłam makijaż i mogłam zabrać się za rozpakowywanie walizek. Jednak nie trwało to długo bo jakichś 10 min przyszła po mnie Jane.
-Oo ślicznie wyglądasz. A teraz choć już bo David czeka w samochodzie.
-A rozmawiałaś z tatą?
-Aaaa tak, tak, rozmawiałam z nim
-Iiii?
-I powiedział, że skoro tylko tak zgodzisz się na to przyjęcie to ta dziewczyna może przyjść.
-Tak! Dziękuje!- i aż sama się sobie dziwie, ale szczerze ją przytuliłam.
-No dobrze, chodźmy już.
-Okey, zaraz zejdę, tylko zadzwonię do Rydel.
-Dobrze, przyjdź zaraz.
*Rozmowa telefoniczna*
-Cześć Rydel
-O hej Laura, jednak zadzwoniłaś
-Tak,mam do ciebie takie małe pytanie.
-O co chodzi?
-Nie miałabyś może ochoty przyjść dzisiaj do mnie na przyjęcie?
-Jasne, a z jakiej to okazji?
-Moje 19 urodziny. Nie musisz przynosić żadnego prezentu, grunt żebyś przyszła.
-Pewnie że przyjdę. O której?
-Wszyscy przychodzą na 18, ale przyjdź tak 10 minut wcześniej, okey?
-Okey, z miłą chęcią przyjdę. A właśnie jaki jaki adres?
-Beverly Hills 90212 ( wiem pewnie nie ma takiego adresu, ale takie tylko przyszło mi do głowy xd ~ od aut.)
-Oo to w takim razie jesteśmy sąsiadkami. Ja mieszkam Na Beverly Hills 90213!
-To świetnie! Dobra ja muszę kończyć, to do 17:50
-Okey, papa
-Pa
*Koniec rozmowy*
Po skończonej rozmowie zeszłam szybko na dół, wsiadłam do samochodu i razem z Jane i Davidem ruszyliśmy w stronę centrum handlowego.
W centrum spędziłyśmy 5 godzin i nigdzie nie mogłam znaleść żadnej sukienki idealnej na tą okazje. Gdy już miałyśmy iść do kosmetyczki na wystawie sklepowej zauważyłam cudowną sukienkę i się w niej zakochałam. Natychmiast ruszyłyśmy w stronę tego sklepu. Wybrałam do tego jeszcze buty i dodatki i z zakupami ruszyłyśmy w stronę centrum urody.
*17:50 - dom Laury*
Gdy byłam już prawie gotowa, po całym domu rozbiegł się dźwięk dzwonka do drzwi.
Wybiegłam z pokoju na korytarz i krzyknęłam do Olgi, że to pewnie Rydel i żeby otworzyła, a ja zejdę na dół za chwilę tylko skończę się szykować. Skończyłam robić makijaż, założyłam szpilki i przejżałam się w lustrze. Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły. To była Rydel.
-Łał świetnie wyglądasz!- miała naprawdę śliczną sukienkę:
(Bez tej kurtki~ od aut.)
-Dziękuję. No ale ty to już przeszłaś samą siebię!- przejrzałam się jeszcze raz i nie powiem, wyglądałam w tym na prawdę uroczo:
-Oj tam, oj tam.-A właśnie, zapomniałabym. Mam dla ciebie prezent.
-Ale mówiłam, że naprawdę nie musisz mi nic kupować.
-Martw się nic nie wydałam. Postanowiłam, że przyniosę ci naszą płytę.
-Ojej dziękuję bardzo- wzięłam od niej pudełko i położyłam na biurku.-Okey to może choćmy już.
Zeszłyśmy na dół, a tam w salonie było mnóstwo ludzi, których pierwszy raz widzę na oczy. No tak, długa lista znajomych Jane.
Przedstawiłam Rydel wszystkim i zaczęłyśmy się razem bawić. Wypiłyśmy po 3 kieliszki szampana. Postanowiłyśmy że przejdziemy się na taras.
-Laura, może jednak przyjdziesz na nasz koncert?
-Bardzo bym chciała, ale tłumaczyłam ci to już. Mojemu tacie się to nie spodoba.
-Tak wiem. Jednak może przekonasz go jakoś?
-Postaram się. Albo wiesz co? Chodź teraz.- Wstałam z leżaka i pociągnęłam Rydel szybko za rękę w stronę salonu.
-Tato!- No i gdzie on jest?- Tato!
-Tak Lauro o co chodzi?
-Rydel razem z braćmi ma zespół. Pamiętasz ten koncert co grali w Madrycie i był w telewizji? No to ona gra w tym zespole. Za tydzień mają koncert. Mogę iść?-Zrobiłam szczenięce oczka, uśmiechnęłam się od ucha do ucha, a go chyba zamurowała.
*********************
I jest już 3 rozdział. Jak się podoba? Najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj, bądź jutro wstawię kolejny rozdział. Bardzo proszę komentujcie, to mi naprawdę pomoże. :)
Przyjęcie już trwa :)
OdpowiedzUsuńRydel super sukienka. Laury też ładna.
Pozdrawiam serdecznie i czekam na next :)
Witam, dziękuję za komentarz. Następny rozdział najprawdopodobniej jeszcze dzisiaj. A u ciebie kiedy next? Jestem bardzo ciekawa co dalej :)
OdpowiedzUsuń